Sprawa dotyczy porodu, jaki miał miejsce w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku na początku czerwca. Ciężarna kobieta przez kilka godzin zgłaszała personelowi, że ma bóle i coś złego się dzieje. Nikt miał na to nie reagować. W końcu pacjentka urodziła córeczkę, niestety dziecko od chwili przyjścia na świat znajduje się w ciężkim stanie. Rodzice mają pretensje do lekarzy, którzy mieli zaniedbać swoje obowiązki i nie pomóc na czas.
Kontrolę w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku zleciło Ministerstwo Zdrowia. Sprawą zajmie się Podlaski Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Kontrola wykaże, czy nie doszło do niewłaściwej realizacji kontraktu poprzez odmowę lub brak staranności w udzielaniu świadczeń zdrowotnych - mówi Adam Dębski, rzecznik podlaskiego NFZ-tu.
Jednak już wiadomo, że podczas porodu doszło do nieprawidłowości.
- Zakończyło się wewnętrzne postępowanie dotyczące wyjaśnienia okoliczności zdarzenia z dnia 4 czerwca 2015 w Klinice Perinatologii i Położnictwa USK w Białymstoku. Z powodu stwierdzenia nieprawidłowości zakończyliśmy współpracę z lekarzem, który w tym dniu był tzw. lekarzem nadzorującym. Pozostałe osoby uczestniczące w procesie leczenia, w tym m.in. lekarz rezydent, otrzymały kary porządkowe wynikające z Kodeksu pracy - nagany i upomnienia - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Śledztwo prokuratury nadal trwa i wykaże one, kto i w jakim stopniu zawinił. Przypomnijmy, że prokuratura bada sprawę pod kątem narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utarty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Na chwilę obecną nikt w sprawie nie usłyszał zarzutów.
lukasz.w@bialystokonline.pl