Mimo że akt oskarżenia był gotowy rok temu, to sąd trzykrotnie nie mógł otworzyć przewodu. Powód? Oskarżeni nie stawiali się w sądzie. W końcu zdecydowali się przyjść.
Sprawa dotyczy przetargu na promocję miasta przez sport, który ogłosił w 2012 roku białostocki magistrat. Wystartował w nim i wygrał klub siatkarski AZS Białystok, jednak po kilku miesiącach okazało się, że klub ma ogromne długi. Prezesi reprezentujący AZS - Aleksander P. i Sebastian H. - nie poinformowali o tym magistratu i podpisali umowę, w której miasto miało przekazać klubowi klubowi 750 tys. zł.
Zawiadomienie do prokuratury złożył sam prezydent Białegostoku. We wrześniu 2012 roku do magistratu wpłynęła bowiem informacja z urzędu skarbowego, że na miesiąc przed podpisaniem umowy AZS miał duże długi wobec urzędu. W trakcie wyjaśniania sprawy okazało się, że klub zalega też z pieniędzmi dla ZUS-u za niezapłacone podatki i składki ubezpieczeniowe. Wobec tych faktów prezydent zdecydował o odstąpieniu od umowy z klubem. Niestety większość z pieniędzy, bo aż 600 tys. zł, zostało już przelane. Wypłata ostatniej transzy została wstrzymana.
Po kilku miesiącach śledztwa potwierdziło się, że prezesi podczas przetargu mogli zataić informacje o długach. Wykluczałoby to start AZS-u w przetargu urzędu miejskiego. Byli prezesi nie przyznali się do zarzucanych im czynów, nie złożyli również wyjaśnień i nie odpowiadali na pytania. Reprezentująca ich mecenas argumentowała, że miasto nie poniosło żadnych strat, bowiem w konsekwencji do żadnej szkody nie doszło.
Oskarżonym grożą nawet trzy lata więzienia.
lukasz.w@bialystokonline.pl