Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku we wtorek po raz kolejny stanęli Marcin K., Daniel L. oraz Eliza Sz., mimo że już raz usłyszeli wyrok skazujący za pobicie 45-letniego Bogdana R. Prokurator, wskazując jednak na szereg nieprawidłowości, wniósł o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania sądowi I instancji. Oskarżeni nie przyznają się do zarzucanych im czynów, a ich zeznania są pełne sprzeczności, gdyż wszyscy w trakcie zdarzenia byli pod wpływem alkoholu.
Niechciani lokatorzy
Sprawa dotyczy wydarzeń, jakie rozegrały się w mieszkaniu przy ul. Białówny 9 na początku grudnia 2014 r. Jego właściciel Andrzej Ł. pozwolił zatrzymać się w nim Marcinowi K. i jego dziewczynie Elizie Sz. (wówczas Z.), gdyż kobieta była w ciąży, a para nie miała dachu nad głową. Wielokrotnie dochodziło tam do alkoholowych libacji, jedna z nich zakończyła się tragicznie.
5 grudnia 2014 r. Andrzeja Ł. odwiedziło dwóch sąsiadów: Artur A. i Mariusz A, chcąc z nim wypić piwo i porozmawiać. W mieszkaniu przebywali też Marcin K. z Elizą Sz., którzy dyskutowali tylko między sobą. Po pewnym czasie przyszedł także Bogdan R. w towarzystwie Daniela L., nie z pustymi rękami, ale z butelkami wina. Jak zeznał jeden z oskarżonych Daniel L., Bogdan wiedział, że obecność pary nie jest pożądana, ale właściciel mieszkania nie może się ich pozbyć, postanowił wziąć więc sprawy w swoje ręce.
Kiedy Bogdan R. pojawił się na Białówny 9 był bardzo pijany. Zagroził Marcinowi i Elizie, że wezwie policję, oni wyzywali go, nie doszło jednak do żadnych rękoczynów. Oskarżeni twierdzą, że Bogdan R. opuścił mieszkanie, a następnie wrócił z policją. Kiedy do drzwi zapukali funkcjonariusze, Marcin K. zabronił komukolwiek je otworzyć. Kiedy 45-latek zjawił się sam, został wpuszczony. Sąsiedzi z kolei zeznają, że podczas interwencji mężczyzna znajdował się w mieszkaniu. Po oddaleniu się policjantów, Eliza Sz. miała krzyczeć oraz uderzać go otwartą dłonią. Widząc jej zachowanie, sąsiedzi postanowili wrócić do siebie. W tym czasie Andrzej Ł. spał. Dalsze wersje wydarzeń są różne.
Nogi od stołu narzędziem zbrodni
Daniel L. twierdzi, że Marcin K. za pomocą kuchennego noża zadał kilka ciosów Bogdanowi R. Nie potwierdza tego Eliza Sz., żaden z sąsiadów nie widział, żeby ktoś chwycił za ostre narzędzie. Marcin K. miał także uderzyć swoją ofiarę w głowę, doprowadzając do omdlenia, w międzyczasie zdemontować wraz z dziewczyną stół i użyć jego nóg jako narzędzia zbrodni. Każdy z oskarżonych uderzał nimi Bogdana R. po całym ciele. W pewnym momencie wepchnięto mężczyznę do wanny i polano zimną wodą, nie pozwalano mu też opuścić łazienki.
Kiedy Bogdan R. chciał położyć się na łóżku, po raz kolejny wymierzano mu uderzenia drewnianymi nogami od stołu, które zakończone były metalowymi wkrętami. Trudno ustalić, kto odegrał w tym procederze główną rolę, gdyż każdy z oskarżonych obarcza innych winą. Daniel L. i Eliza Sz. twierdzą, że robili to ze strachu przed Marcinem K. Kiedy ofiara stała się bezbronna, cała trójka poszła spać. Rano okazało się, że Bogdan R. nie żyje. Zmarł w wyniku wstrząsu urazowego i krwotocznego. Marcin K., Eliza Sz. oraz Daniel L. postanowili oddalić się z miejsca zbrodni.
Sąd Okręgowy uznał już oskarżonych za winnych udziału w śmiertelnym pobiciu pokrzywdzonego z użyciem niebezpiecznego narzędzia i skazał Elizę Sz. na karę 3 lat, Daniela L. na 6 lat oraz Marcina K. na 8 lat pozbawienia wolności. Żadne z nich nie przyznało się do winy. Właściciel mieszkania Andrzej Ł. otrzymał karę 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania za zacieranie śladów przestępstwa, gdyż usunął zwłoki Bogdana R. z własnego mieszkania i zostawił je na klatce.
Uznano, że dowody zgromadzone w sprawie przeczą temu, że oskarżeni godzili się na śmierć pokrzywdzonego. Sąd odwoławczy wyrok jednak uchylił i skierował do ponownego rozpatrzenia. We wtorek przedstawiono im zarzut zabójstwa, za który grozi kara nie krótsza niż 8 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocie.
kamila.ausztol@bialystokonline.pl