Bieżeństwo to masowa ewakuacja ludności cywilnej z zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego w głąb Rosji. Jego apogeum przypadło od wiosny do jesieni 1915 roku.
Akcja filmu "Bieżeńcy 1915-1922" rozpoczyna się latem 1915 roku. Armia rosyjska wycofująca się z zachodnich guberni Imperium pozostawia nacierającym Niemcom spaloną ziemię. Wypędza chłopskie rodziny, niektórzy uciekają sami, płoną całe wsie. Setki tysięcy wozów suną na wschód. Rozpętuje się piekło - epidemie tyfusu i cholery, skwar, głód, brakuje wody do picia. Do tego ostrzał i bombardowania nacierających Niemców.
Historia bieżeńców przypomniana
Premiera filmu "Bieżeńcy 1915-1922" odbyła się w czwartek (5.10) w kinie Forum. Zainteresowanie dokumentem było tak duże, że oprócz pokazu o godz. 18.00 zorganizowano dodatkowy - o godz. 16.30. Sam reżyser nie krył zaskoczenia tą sytuacją.
Temat bieżeństwa w zeszłym roku przybliżyła już Aneta Prymaka-Oniszk (zresztą jedna z bohaterek dokumentu Kaliny), która za książkę "Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy" dostała Nagrodę Literacką Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego. Tematem zajmował się także Doroteusz Fionik w wydanej w 2016 roku książce "Bieżeństwo. Droga i powroty 1915-1922". Niezwykłym wydarzeniem był też spektakl plenerowy, wzdłuż linii kolejowej Sokoły-Łapy - "Bieżency. Exodus" - zrealizowany w 2015 roku przez białostocki Teatr Dramatyczny.
Teraz historia bieżeńców została przypomniana też na ekranie. Wypowiadają się w nim historycy, m.in. prof. Eugeniusz Mironowicz, nie brakuje też oczywiście wspomnień potomków bieżeńców. Są tym bardzie unikatowe, że tragiczne doświadczenia uciekinierów nie doczekały się swoich badaczy. Film spina motyw kufra, z którego wyciągane są kolejne wspomnienia.
Największa przymusowa emigracja w XX wieku
Na wschód uciekała przede wszystkim ludność prawosławna, ale wyjeżdżali też mieszkańcy guberni łomżyńskiej. Ci, którzy przeżyli koszmar podróży docierają nad Don, na Syberię, Kaukaz, do Azji Środkowej. Przyjmowani są z otwartymi ramionami. Jednak są tam świadkami dwóch rewolucji oraz krwawej wojny domowej. Po 5-7 latach wracają do swoich wsi, już w odrodzonej Polsce. Zastają tu spalone gospodarstwa, zapuszczoną ziemię, głód i nieufność władz. Mają szczęście, ok. 30 procent uchodźców nie przeżyło tułaczki. Według szacunków historyków, swoje domy opuściło ok. 3 mln ludzi. Była to największa przymusowa migracja w XX wieku w tej części Europy.
Film Jerzego Kaliny to po części też historia rodzinna. Prababka reżysera, Zofia, wyjechała z małej wsi Koszele w ujeździe bielskim guberni grodzieńskiej do kozackiej stanicy Stepowe Matiunino guberni saratowskiej. Tam urodziła córkę Nadzieję. Zofia nazwała tak córkę, ponieważ spodziewała się, że wkrótce dołączy do nich zmobilizowany do armii carskiej jej mąż Jakub. Nie wiedziała, że mąż zginął na froncie. Nigdy nie zobaczył córki.
Premierę telewizyjną dokumentu zaplanowano w niedzielę (8.10) w Biełsat TV, będzie też on prezentowy w internecie. Planowany jest także pokaz w Warszawie.
anna.d@bialystokonline.pl