Specjaliści uznali, że potrzebny jest jeszcze jeden, niezależny audyt konstrukcji. Wtedy będzie wiadomo czy istnieją potencjalne zagrożenia. Ponadto sprawę od Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe przejęła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Przypomnijmy, że budowa stadionu miejskiego trwa od 2010 roku. W zeszłym roku została oddana do użytku połowa obiektu wraz z zadaszeniem. Jednak pierwszy wykonawca stadionu, firma Eiffage miała opóźnienia w budowie i białostocki urząd miejski zerwał umowę z wykonawcą. Sprawa trafiła na wokandę, miasto domaga się zwrotu 15 mln zł kar umownych i odszkodowania.
Eiffage odpiera zarzuty i żąda wypłacenia odszkodowania w wysokości 30 mln zł za zerwaną umowę. Wykonawca przesłał kilka miesięcy temu do wojewódzkiego nadzoru budowlanego w Białymstoku informację dotyczącą tego, że stalowa konstrukcja zadaszenia stadionu zagraża bezpieczeństwu. Znalazły się w niej m.in. takie zapisy: "Konstrukcja jest wysoce oryginalnym i prototypowym rozwiązaniem, w którym wizja architektoniczna zdominowała i zepchnęła na drugi plan rozwiązania konstrukcyjne. Naszym zdaniem konstrukcja zadaszenia stadionu jest obarczona mankamentem pierwotnym. Konstrukcja musi pod obciążeniem pionowym wykazywać duże deformacje poziome. W świetle dotychczasowych analiz i zastosowanych rozwiązań projektowych nie możemy uznać konstrukcji zadaszenia za bezpieczną".
Z przesłanej w ostatnich dniach opinii do sądu wynika, że potrzebny jest kolejny audyt. Wiadomo, że obie strony złożyły pisma procesowe lub zapytania do biegłych.
Obecnie budowę białostockiego stadionu kończy hiszpańska firma OHL.
lukasz.w@bialystokonline.pl