Sala Opery i Filharmonii Podlaskiej w czwartkowy wieczór była wypełniona po brzegi. Chętnych podziwiania kunsztu baletowego nie zabrakło. Wszyscy uczestniczyli w baśniowej opowieści o pewnej drewnianej postaci, czyli o dziadku do orzechów.
Cała historia dzieje się w czasie Świąt Bożego Narodzenia.
- Sam spektakl jest ikoną baletu. Jest to jeden z najsłynniejszych spektakli baletowych. Wiąże się ze Świętami, tak jak wiele teatrów gramy go w okresie świątecznym. Naszą ideą jest, przy pomocy artystów z całego kraju i Europy, propagować tę kulturę, nawiązując także do tradycji polskiej. Spotykamy się przy stole, jemy wieczerzę. Dołożyliśmy kolędę wigilijną, co miało pokazać, że nie jest to tylko spektakl baletowy, który ma wprowadzać w klimat świąteczny, ale pokazać też, że to jest nasza tradycja. Niezależnie, gdzie spędzamy Święta, czy w Europie czy w Stanach, klimat tych świąt jest zawsze rodzinny. Chcemy pokazać, że klimat Świąt jest magiczny, że chcemy zapomnieć o niesnaskach i problemach - podkreślał Marcin Rolczyński, choreograf i twórca przedstawienia.
Polski Balet Królewski jest młodym zespołem. Powstał w marcu 2021 r. i był odpowiedzią na chęć wsparcia artystów w czasie pandemii. Ale nie tylko. Twórcom zależy także, by z tzw. kulturą wyższą docierać do miejsc i ludzi, którzy nie mają z nią styczności na co dzień.
- Możemy podziwiać kunszt i umiejętności techniczne młodych tancerzy. Technika tańca klasycznego jest bardzo trudna. Najpierw kończy się szkołę baletową, później taniec klasyczny to żmudne codzienne ćwiczenia, dbanie o figurę, o siłę mięśni - powiedział Marcin Rolczyński.
"Dziadek do orzechów" Piotra Czajkowskiego w wykonaniu Polskiego Baletu Królewskiego to nie tylko klasyczny balet, w spektaklu można było podziwiać fragmenty tańca współczesnego, hiszpańskiego z elementami pasadoble, tańca błaznów, jak również zapierający dech w piersiach taniec na szarfie na wysokości 5 metrów. Balet może stylizować różne techniki tańca.
Występy solistów były świetne, brakowało jedynie precyzji w scenach grupowych, ruchy tancerzy nie były zgrane, można było także odczuć brak orkiestry, muzyka płynęła z nośnika. Widać było, że zespół jest młody, potrzebuje jeszcze czasu na zgranie się. Jednak ma w sobie ogromny potencjał, a przyszłe spektakle baletowe, m.in. "Jezioro łabędzie" są już w przygotowaniu. Warto śledzić poczynania Polskiego Baletu Królewskiego!
anna.kulikowska@bialystokonline.pl