Są nadwyżki
- Plan dochodów jest na poziomie bardzo wysokim. Wykonanie go w ponad 50 procentach, biorąc pod uwagę lata ubiegłe, to jest duży sukces – chwali się prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Deficyt na koniec czerwca miał wynosić 30 mln zł, tymczasem na koncie miasta jest nadwyżka w wysokości ponad 75 mln zł. Dodatkowo wymagana przepisami nadwyżka operacyjna, planowana na poziomie 29 mln zł, sięgnęła 74 mln zł.
- Nadwyżkę budżetową 75 mln zł skonsumujemy – mówi Truskolaski tłumacząc, że z tych pieniędzy będą płacone faktury w drugim półroczu roku.
Opłaceni zostaną m.in. wykonawcy trwających dużych inwestycji - przebudowy 4 ważnych ulic: Gen. Kleeberga, Ciołkowskiego, Wierzbowej i al. Konstytucji 3 Maja oraz budowy centrum sterowania ruchem.
Natomiast nadwyżka operacyjna, czyli różnica pomiędzy dochodami i wydatkami bieżącymi jest czymś trwałym.
- To są dochody, które wpływają sukcesywnie. To oznacza, że stan naszej gospodarki był całkiem dobry – tłumaczy włodarz miasta.
2014 rok bez deficytu?
W tym roku miasto nie zaciągnęło żadnego kredytu, nie emitowało też obligacji. A według projektu budżetu miały one wynieść kolejno 12 i 50 mln zł. Dziś skarbnik miasta Stanisława Kozłowska założyła nawet lokatę na 10 mln zł.
Jak mówił Truskolaski, jest szansa, że w 2014 r. deficytu w ogóle nie będzie. Do budżetu może bowiem wpłynąć 260 mln zł ze sprzedaży Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Na razie nie wiadomo czy do transakcji dojdzie – zgodę na nią musi wydać Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ma to nastąpić w sierpniu.
- Jeśli radni nie będą mieli zbyt dużych apetytów, w następnych latach będziemy gospodarować bez deficytu – kończył Truskolaski. Zaznaczał też po raz kolejny, że sprzedaż MPEC-u nie zakończy się sukcesem "albo się zadłużamy, albo stopujemy inwestycje".
ewelina.s@bialystokonline.pl
