Dwa tygodnie temu odwiedziliśmy kilka białostockich sklepów, żeby sprawdzić, jak białostoczanie przygotowują się do ewentualnej epidemii. Mimo zapewnień ze strony władz państwa, iż nie ma powodu do obaw, mieszkańcy Białegostoku poważnie przejęli się sytuacją panującą na całym świecie i zaczęli robić zapasy m.in. żywności czy artykułów higienicznych.
Dwa dni temu pisaliśmy o tym, że Białystok w przeciągu kilku dni zmienił się nie do poznania. Miasto, które tętniło życiem, zamarło...
Na drogach nie było praktycznie aut, kilka osób na przystankach autobusowych, puste szkoły, place zabaw, kolejki do apteki. Dziś jest jeszcze gorzej.
W Białymstoku krąży nieoficjalna informacja, iż w szpitalu zakaźnym przebywa jedna pacjentka zarażona koronawirusem, a jej stan jest krytyczny. Osoba, która przekazała nam tę informację chce pozostać anonimowa, ponieważ obawia się o swoje stanowisko w szpitalu. Oficjalne informacje przekazywane przez Podlaski Urząd Wojewódzki tego nie potwierdzają. W szpitalach są hospitalizowane osoby z podejrzeniem zarażenia.
Po sieci krąży tzw. łańcuszek, w którym wieszczy się, że od poniedziałku zostanie ogłoszony stan wyjątkowy, wszystkie sklepy zostaną zamknięte i nie będzie można opuszczać domów.
W związku z tym, że władze państwa jeszcze wczoraj zapewniały, że mamy nadwyżki w bankach żywności i nie mamy powodów do paniki, postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda sytuacja w białostockich instytucjach oferujących pomoc osobom np. potrzebującym żywności.
Udaliśmy się na ul. Grunwaldzką, przy której mieści się siedziba stowarzyszenia "Ku dobrej Nadziei", oferującego pomoc ubogim osobom, które nie mają możliwości zadbania o własne potrzeby. Stowarzyszenie przekazuje paczkę, w której znajdują się m.in. cukier, mąka, makarony, ryż, konserwy.
W aktualnej sytuacji mieliśmy nadzieję, iż będziemy otrzymywać wsparcie ze strony chociażby banków żywności. Co się okazuje, drzwi zostały już zamknięte, a na kartce wywieszonej na zewnątrz budynku można było przeczytać: "Przepraszamy ale dzisiejszej nocy nie ma już miejsc w naszej ogrzewalni".
Zadzwoniliśmy do Podlaskiego Banku Żywności przy ul. Witosa 6/9, chcąc zapytać czy ktokolwiek martwi się o osoby bezdomne czy samotne, które nie potrafią z wielu względów zatroszczyć się o własny byt. Czy takie osoby będą mogły otrzymać wsparcie żywnościowe, czy będą zdane same na siebie?
Niestety nikt nie odebrał.
Czy ktokolwiek powołał grupy wsparcia dla takich osób?
24@bialystokonline.pl