Adaptacja tekstu Brunona Jasieńskiego sprzed 80 lat miała uderzać w zjawiska korupcji i manipulacji. Spodziewaliśmy się więc spektaklu dotykającego współczesności, który przykuje naszą uwagę. Tym bardziej, że tekst zapowiadano jako "oryginalny i nietuzinkowy, o wciąż aktualnej tematyce". Cóż, "Bal manekinów" to wielki zawód.
Po zbiorowej scenie z udziałem barwnie odzianych manekinów dostajemy dłużącą się niezwykle sztukę, którą nie sposób się zainteresować. Strajkujący robotnicy, skorumpowani właściciele fabryk, bawiące się na balu elity. Aktorzy brną przez pozbawione jakiejkolwiek iskry dialogi (śmiech wywołuje więc kwestia "kobieta to kosztowna przyjemność"). W tej części oczu nie można oderwać od Rafała Olszewskiego w drobnej, ale błyskotliwej roli gamoniowatego partyjniaka. Jednak poza tym nuda. Widać, że brakowało pomysłu na spektakl.
Rzeczywiście, trzeba pochwalić autorkę kostiumów Annę Korytowską, choreografa Bohdana Głuszczaka i Zbigniewa Zamachowskiego, kompozytora zapadającej w pamięć muzyki. Ale to za mało, by "Bal manekinów" zaliczyć do realizacji nawet przeciętnych.
Jest jeszcze wprawdzie finał stylistycznie nawiązujący do sceny otwierającej przedstawienie, ale nie zaciera on przykrego wrażenia zostającego po sztuce Bogdana Michalika.