W szkole rodzenia poznajemy cztery kobiety - Agę, Ewę, Olę i Kasię. Każda ma problemy z meżczyznami, zwierza się z nich koleżankom. Zraniona przez facetów Agnieszka nie jest w stanie zbudować stabilnego związku. Ewa nie może mieć dzieci, przed mężem - zapracowanym biznesmenem - udaje więc ciążę. To do jej gabinetu trafia wykorzystana Ola, która zdecydowała się pozbyć niechcianego "problemu". Ewa zaproponowała jej, że wychowa dziecko. Wreszcie niegrzesząca rozumem Kasia związała się z chrapiącym kulturystą Hieronimem, który ją wprawdzie bije, ale przy którym "każdy to leszcz i łoś". Kiedyś grał nawet w młodzikach Jagiellonii, teraz "robi" liceum. Jednak to nie on jest ojcem dziecka odzianej w różowe dres i trampki dziewczyny... Finał pełen jest niespodzianek i humoru.
Nie brakuje go zresztą w całym spektaklu. Słowne zabawy, celnie puentowane kwestie. Mocne strony sztuki to również wyśpiewywane przez aktorki piosenki (brawurowo napisane przez Czubatego), odegrana z werwą przez Piotra Chocieja i Romualda Kozakiewicza muzyka i choreografia Wojciecha Blaszko. Sztuka jest grana w foyer, co dodatkowo gwarantuje niezobowiązującą atmosferę i kabaretowy charakter wydarzenia.
Przeczytaj także:
Minimusical w Dramatycznym, czyli "Baby Blues"