- Wiem, że na stałe mieszkasz w Warszawie, jednak często przyjeżdżasz tutaj, do Białegostoku. Co znaczy dla Ciebie Podlasie? Jakie skojarzenia budzi?
Mariusz Żwierko: Tak, wróciłem do Warszawy po kilku latach mieszkania w Białymstoku, do którego przeprowadziłem się ze względu na pracę w Kurpiach Zielonych. Wychowałem się w Kolnie i Grajewie, gdzie mieszkają moi bliscy krewni i gdzie zaczęła się moja przygoda z tańcem ludowym. Po maturze to właśnie Warszawa stała się moim miejscem na ziemi. Obecnie, tak jak na samym początku mojej współpracy z zespołem, przyjeżdżam do Białegostoku raz lub dwa razy w tygodniu na próby, w celu załatwienia spraw organizacyjnych. Teraz głównie pracuję zdalnie, a poza próbami jestem tu przy okazji różnych wydarzeń z życia ZPiT "Kurpie Zielone" oraz organizowanych przez Podlaski Instytut Kultury. Ostatnie dwa lata to także studia na Uniwersytecie w Białymstoku w Instytucie Studiów Kulturowych, na które zdecydowałem się, by pogłębić swoją wiedzę dotyczącą Podlasia – zarówno w kontekście tradycji, jak i współczesności. Białystok i Podlasie to także moi przyjaciele, których tu poznałem, którzy są jednymi z najbliższych i najważniejszych ludzi w moim życiu.
- Czym się dokładnie zajmujesz?
Zajmuję się szeroko rozumianym folkloryzmem – w jego różnych odsłonach. W Podlaskim Instytucie Kultury zatrudniony jestem jako główny instruktor artystyczny ZPiT "Kurpie Zielone". Odpowiadam za tworzenie wizerunku zespołu, konceptualizację repertuaru zespołu, reżyserię koncertów, promocję, kontakty z mediami, festiwalami, zajmuję się też projektami dotyczącymi edukacji kulturalnej i artystycznej. Do moich zadań należy także prowadzenie prób tak zwanej grupy reprezentacyjnej, ale nie robię tego sam, lecz z kilkuosobową kadrą artystyczną zespołu, na który składają się trzy grupy dziecięce, grupa młodzieżowa, dwie grupy dorosłe, grupa wokalna oraz zespół muzyczny.
W Warszawie mam natomiast swój zespół Woda na Młyn prezentujący taniec ludowy we współczesnej odsłonie – jakby to niektórzy określi w stylu "neofolk".
Prowadzę także różnego rodzaju warsztaty taneczne, biorę udział w projektach dotyczących edukacji międzykulturowej, co jakiś czas jestem także angażowany przez różne zespoły folklorystyczne, dla których przygotowuję nowy repertuar – głównie w nawiązaniu do Kurpi i Podlasia. Od czasu do czasu piszę także różne teksty dotyczące folkloru oraz jego scenicznych przejawów.
- Jesteś choreografem Zespołu Pieśni i Tańca Kurpie Zielone, jak się pracuje z tą grupą?
Praca z ZPiT "Kurpie Zielone" jest wieloaspektowa. Jest to zespół amatorski, a więc tworzą go pasjonaci poświęcający swój wolny czas, robią to, co sprawia im radość i umożliwia bycie w grupie ludzi podzielających ich zainteresowania. Praca z Kurpiami Zielonymi jest inspirująca i rozwijająca – nie tylko ze względu na możliwość realizacji moich pomysłów artystycznych, ale konieczność ciągłego poszukiwania nowych pomysłów na zajęcia, repertuar, czy po prostu poprzez samo bycie wśród pasjonatów chcących się rozwijać i tworzyć wspólnotę.
- Masz jakieś cele związane z ZPiT? Marzenia, wyzwania?
Tak, bez wyzwań nie da się twórczo pracować. Chciałbym, aby Kurpie Zielone były rozpoznawalne w Polsce jako grupa prezentująca folklor głównie z województwa podlaskiego – jego różnorodność, wielokulturowość i wieloetniczność. Pracujemy nad tym cały czas. Jest to dla nas idealna nisza i przestrzeń jeszcze niezagospodarowana przez zespoły takie jak nasz. Kurpie Zielone – jak każdy artysta – powininy się wyróżniać. To unikalność to nie tylko konkretne treści, ale też forma. Mam tu na myśli zerwanie z pewnymi stereotypami dotyczącymi zespołów folklorystycznych, unikanie mityzacji, inspirowanie się teatrem alternatywnym, teatrem tańca. Moim marzeniem jest trasa koncertowa po najlepszych scenach w Polsce oraz udział w zagranicznych renomowanych festiwalach, co z pewnością byłoby dodatkową motywacją do dołączenia do zespołu oraz nagrodą dla obecnych jego członków.
- Taniec, chyba Twoje życie jest oddane tej aktywności? Dlaczego taniec, co jest w nim takiego pociągającego? I dlaczego taniec ludowy?
Z tańcem i sceną jestem związany od dziecka, choć nie jest to jedyny z moich naturalnych sposobów ekspresji. Wszystko zaczęło się w 1995 roku, kiedy to mama zaprowadziła mnie i moją siostrę na zajęcia ZPiT "Grajewianie" (oczywiście w Grajewie). Tak się wkręciłem w folklor, występy sceniczne, ale też etnografię, etnologię. To do dziś – obok nauczania innych – moje największe pasje.
Tańcem – nie tylko ludowym – zajmuję się również naukowo. Dzięki studiom kulturoznawczym na UwB pogłębiłem nie tylko swoją wiedzę o Podlasiu, ale wyposażyłem się w nowe, antropologiczne spojrzenie i myślę, że w niedługim czasie zajmę się intensywnie kulturowymi aspektami tańca ludowego, co będzie miało przełożenie zarówno na papierze, jak i na scenie.
- W środowisku tanecznym od jakiegoś czasu narasta spór. Co sądzisz o dyskusji, pewnych animozjach między zwolennikami tańca tzw. tradycyjnego, in crudo a nurtem zespołów pieśni i tańca, czyli tańca stylizowanego? Czy jest sens się spierać, czy można wypracować kompromis?
Spór ten dotyczy różnego postrzegania tańca ludowego – dla jednych jest to środek wyrazu scenicznego, którym można manipulować, przetwarzać, dla drugich pełni funkcję użytkową, służy do zabawy, nie do oglądania. Podział na formy sceniczne i użytkowe dotyczy przecież nie tylko tańca ludowego i nie tylko tańca w ogóle. Dyskusje są potrzebne w celu wzajemnego zrozumienia, bo najgorsza jest krytyka dla samej krytyki i przekonanie o swojej nieomylności. Środowiska te powinny się wzajemnie obserwować, uzupełniać, inspirować. Osobiście uważam, że zespoły stylizowane powinny cały czas obserwować, jak działają tzw. zespoły regionalne oraz reagować na działalność ruchu in crudo, który jest dość nowym zjawiskiem kulturowym, inspirować się nimi, a nie zastygać artystycznie. Na szczęście jest w Polsce wiele przykładów udanej współpracy pomiędzy tymi nurtami folklorystycznymi.
Uważam, że ogólnego kompromisu nigdy nie będzie i być nie musi. Niech będzie on siłą napędową zmian, szukania nowych inspiracji, wizji artystycznych, źródeł etnograficznych i powstawania nowych przestrzeni dla różnie rozumianego tańca ludowego oraz folkloru muzycznego. Mam kilka hipotez, ale to wątek na inną okazję.
- W Podlaskim Instytucie Kultury prowadziłeś także spotkania – rozmowy w cyklu "PIKsele". Skąd pomysł na nie? I co chcesz przez nie przekazać szerszemu gronu odbiorców?
Pierwszy odcinek tego cyklu miał być włączeniem się przez PIK do świętowania Ogólnopolskiego Dnia Etnografii, Etnologii i Antropologii Kulturowej organizowanego przez Polskie Towarzystwo Ludoznawcze. Moim zamierzeniem było odejście od tematów ściśle etnograficznych oraz poruszenie wybranych aspektów kultury lokalnej i tradycyjnej w kontekście globalnym i współczesnym. Na każde spotkanie zapraszaliśmy zarówno teoretyków, jak i praktyków z konkretnej dziedziny w celu konfrontacji doświadczeń i poglądów. Niestety z powodu ograniczeń pandemicznych rozmowy te odbywały się bez obecności widzów, którzy z pewnością także dużo wnieśliby do naszych rozważań i dyskusji. "PIKsele" powinny uświadomić ich odbiorcom, że na jeden aspekt można spojrzeć z różnych stron, że nic nie jest oczywiste, czarno-białe. To również pokazanie tego, że teoria i praktyka się wzajemnie uzupełniają, a o sprawach poważnych można porozmawiać na luzie, ale kulturalnie i z poszanowaniem swoich poglądów. Dotychczas odbyły się trzy spotkania, ale to dopiero początek cyklu, a ciekawych tematów do poruszenia jest naprawdę wiele.
- Realizujesz także projekt "Wesele na Kurpiach". Na czym polega i kiedy będzie można zobaczyć jego efekt?
"Wesele na Kurpiach. Teatralne widowisko folklorystyczne" to projekt realizowany przez Podlaski Instytut Kultury w Białymstoku w ramach programu Narodowego Centrum Kultury EtnoPolska 2021. Polega przede wszystkim na przygotowaniu i wystawieniu widowiska opartego na o obrzędach, zwyczajach, folklorze muzycznym i tanecznym Kurpiów Puszczy Zielonej oraz na podstawie scenariusza ks. Władysława Skierkowskiego "Wesele na Kurpiach". Oryginalny tekst stanowi dla nas punkty wyjścia, kanwę i inspirację. Wprowadziliśmy nowe postaci i nowe sceny oraz połączyliśmy tradycję ze współczesnością. Nie będzie to klasyczny teatr regionalny, lecz swego rodzaju kolaż, pomiędzy którego częściami pozornie brakuje połączenia, ale wszystkie elementy tworzą jednak spójną całość dającą interpretować się na wiele sposobów. Spektakl jest oczywiście zwieńczeniem i głównym punktem całego projektu trwającego już od kwietnia tego roku. Przez te kilka miesięcy przeprowadziliśmy między innymi warsztaty wokalne, zaprojektowaliśmy scenografię, kostiumy, mieliśmy wizerunkowe sesje fotograficzne. Artyści cały czas pracują na próbach nad poszczególnymi scenami, tańcami i pieśniami. W spektaklu wystąpią Kobiecy Zespół Śpiewaczy z Nowogrodu oraz ZPiT "Kurpie Zielone". Premiera już 4 września o godz. 17:00 w Nowogrodzie, gdzie znajduję się Skansen Kurpiowski im. Adama Chętnika – malowniczo położony na wysokim brzegu Narwi.
anna.kulikowska@bialystokonline.pl