"Wirus nienawiści"
Na granicy polsko-białoruskiej od kilkunastu dni koczują uchodźcy, którzy chcą dostać się do Polski. W piątek (27.08) o godz. 18.00 na Rynku Kościuszki w Białymstoku odbyła się akcja "Solidarni z uchodźcami".
- Myślę, że jesteśmy tutaj głównie dlatego, że nie godzimy się na te obrazy, które widzimy znad granicy. Część z nas widziała co się dzieje na własne oczy. To jest nie do przyjęcia z takiego ludzkiego, humanitarnego i etycznego punktu widzenia - mówi manifestujący przez megafon.
Uczestnicy zwrócili również uwagę na coraz powszechniejsze sianie "wirusa nienawiści w stosunku do uchodźców".
- Sianie wrogości daje swoje rezultaty. Jest to druga bardzo zła sprawa, która się dzieje w społeczeństwie, bo niektórzy ludzie ulegają temu wirusowi nieufności - dodano.
Co mówią białostoczanie?
- Uważam, że dzieje się bardzo niebezpieczna sytuacja. Na granicy czekają ludzie, wiemy, że są chorzy, część z nich może umrzeć. Władza nie pozwala ani ich wpuścić, nawet przynieść jedzenia. Po prostu biernie przyglądają się, jak Ci ludzie umierają - stwierdza aktywista, Przemysław Falkowski.
Na manifestację przyszedł by pokazać swoją solidarność, ale także wyrazić sprzeciw wobec działaniom rządu i pograniczników. Podczas wydarzenia trzymał karton z hasłem "Przyjąć uchodźców, wykopać nazioli".
- O osobach znajdujących się na granicy mówi się, że stanowią zagrożenie, co nie jest prawdą. To są osoby, którym trzeba pomóc. Prawdziwym zagrożeniem są właśnie ludzie spod znaku celtyka, którzy mienią się obrońcami wartości, a tak naprawdę są zwykłymi bandytami - sądzi.
Natomiast Katarzyna Rosińska uważa, że to "niewyobrażalne, gdy toczące się potyczki międzynarodowe są ponad życiem i zdrowiem ludzkim".
- Przede wszystkim warunki, w których tak naprawdę przetrzymywani są uchodźcy urąga wszelkiej godności. Jest to sytuacja, w której ludzie pozostali pozostawieni sami sobie na pewną śmierć. Wydaje mi się, że w XXI wieku z całym tym doświadczeniem historycznym, można by było wyciągnąć wnioski i nie pozwalać na to, by ludzie ginęli w taki sposób. To jest barbarzyństwo - tłumaczy Katarzyna Rosińska. - Poza tym przyjęliśmy 120 uchodźców z Czeczeni, do teraz nie ma żadnych negatywnych skutków, a nasza kultura nie jest zagrożona. Uważam, że w tej sytuacji należy zrobić to samo - dodaje.
Inna uczestniczka, Julita Nowacka miała karton z napisem "Żaden człowiek nie jest nielegalny".
- Nie rozumiem czemu człowiek, taki sam jak my, nie może dostać bezpiecznego miejsca na schronienie. Nasz kraj nie chce mu pomóc, nie chce zapewnić miejsca do mieszkania, jedzenia. Kiedyś też byliśmy uchodźcami i ludzie nam pomogli. Uważam, że powinniśmy zrobić teraz to samo - twierdzi manifestująca.
Z innego punktu
Również w piątek (27.08) podlaskie organizacje społeczne wydały stanowisko w sprawie sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, w którym wyrazili "niewzruszone poparcie dla działań podejmowanych przez funkcjonariuszy Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej i żołnierzy Wojska Polskiego w ochronie polskiej granicy państwowej przed próbami nielegalnego jej przekroczenia przez nieznanych migrantów z Bliskiego Wschodu, inspirowanych przez władze Białorusi" - napisali.
"Potępiamy wszystkie ataki i szkalowanie funkcjonariuszy Państwa Polskiego, uwłaczanie godności żołnierza Wojska Polskiego, jak również nakłanianie przez osoby będące posłami na Sejm RP, dziennikarzami i aktywistami środowisk lewicowych będących ideologicznymi spadkobiercami komunistów do popełniania przestępstwa przez funkcjonariuszy państwowych. Podobne działania naruszają powagę Polski oraz zagrażają bezpieczeństwu państwa i nas, obywateli" - czytamy w stanowisku.
Kto za nim stoi? Głównie środowiska konserwatywne i nacjonalistyczne jak np. Młodzież Wszechpolska czy klub Gazety Polskiej. Pismo podpisał także białostocki radny miejski z klubu Prawa i Sprawiedliwości Paweł Myszkowski.
malwina.witkowska@bialystokonline.pl