Krótko przed spotkaniem z reżyserką, przed budynkiem kina Forum pojawiła się grupa ludzi z banerami: "Putin dziękuje A. Holland", "Murem za polskim mundurem", a także "Holland shame on you!". Był tam również wicemarszałek woj. podlaskiego Sebastian Łukasiewicz, który kandyduje z list PiS do Sejmu.
Protest nie wpłynął jednak na przebieg wydarzenia, a projekcja odbyła się bez większych problemów. Po zakończeniu filmu na sali rozbrzmiały wielkie brawa. Widzowie byli poruszeni obrazem granicy polsko-białoruskiej i sytuacją uchodźców.
Najnowszy film Agnieszki Holland spotkał się z potężną krytyką ze strony białostockich polityków PiS-u, szczególnie w dzień jego premiery i spotkania z reżyserką w Białymstoku.
Według polityków "prawej" strony produkcja jest propagandą rosyjską i białoruską, jednak jak przyznali - stwierdzają to na podstawie obejrzanych fragmentów, a nie całego filmu.
"O ludziach dla ludzi"
Agnieszka Holland w trakcie spotkania zaznaczyła, że film "Zielona granica" został stworzony "o ludziach dla ludzi" i przedstawia ludzkie historie na podstawie prawdziwych faktów i postaci. W realizacji produkcji, jak zaznaczyła, pomogły zebrane świadectwa, informacje i dokumentacja obrazowa, które udało się uzyskać dzięki pracy dziennikarzy i fotografów.
- Odkąd sytuacja na granicy się zaczęła myślałam o tym z lękiem i czułością oraz zastanawiałam się co to znaczy dla ludzi, którzy tu mieszkają. Myślałam również o funkcjonariuszach mundurowych, którzy nagle muszą robić rzeczy, których się nie spodziewali i które są wbrew ich prawu oraz etosowi - opowiada reżyserka. - Ta sytuacja nasiliła falę wzmożenia moralnego, która później opadła chociażby w związku z wojną w Ukrainie i z tym, że Polacy tak pięknie sprawdzili się w czasie pierwszych miesięcy wojny, pomagając Ukraińcom i uchodźcom. Kryzys humanitarny na granicy białoruskiej usunął się w cień i właśnie dlatego walczyliśmy, aby zrealizować ten film i aby wyciągnąć go z tego cienia - podkreśla Agnieszka Holland.
Film fabularny, a nie dokumentalny
Reżyserka zaznaczyła, że film "Zielona granica" jest filmem fabularnym, a nie dokumentalnym, co wynikło chociażby z powodu decyzji podjętych przez władzę w momencie wybuchu kryzysu na granicy.
- Kiedy decydowali się na wprowadzenie stanu wyjątkowego i zamknięcie sporego obszaru naszej ojczyzny, Kaczyński powiedział, że nie wpuszczą tam mediów, kamer, organizacji humanitarnych, medyków i nikogo obiektywnego, dlatego, że Amerykanie przegrali wojnę w Wietnamie, ponieważ wpuścili tam media. W momencie, kiedy to powiedział uświadomiłam sobie, że jeżeli on to mówi, to to znaczy, że oni chcą tam robić straszne rzeczy. Tak się działo i tak się dzieje. Wydawało im się, że rzeczywiście pozbawili opinię publiczną obrazów tego, co tam się dzieje, jednak my stworzyliśmy tę pracę i to zrekonstruowaliśmy - opowiada reżyserka.
Holland wypowiedziała się także na temat stygmatyzacji uchodźców w naszym kraju, którzy są prezentowani jako wrogowie. Są poddawani dehumanizacji, a to w dalszej mierze prowadzi do wywózek i anihilacji. Podkreśliła, że właśnie tak działają systemy totalitarne, które dążą do tego, co najstraszniejsze. Reżyserka powiedziała, że właśnie kiedy czuje niebezpieczeństwo, rozpacz i bezsilność to jest to dla niej moment, w którym wie, że musi coś zrobić i w obecnym momencie to, co mogła zrobić to właśnie realizacja "Zielonej granicy".
Agnieszka Holland w trakcie premiery w Białymstoku zaznaczyła, że nie zamierza komentować negatywnych wypowiedzi na swój temat i samej produkcji, które płyną z ust polityków PiS-u.
"Zieloną granicę" można oglądać w kinie Forum, a także w białostockich kinach Helios.
24@bialystokonline.pl