Pożar zabrał cały ich dobytek
W środę (24.04) w godzinach porannych w Białymstoku wybuchł pożar. Ewakuowano łącznie 5 osób, na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało (więcej: Pożar w centrum miasta. Ogień pojawił się w bloku na pierwszym piętrze).
W mieszkaniu, gdzie pojawił się ogień, na co dzień mieszka 22-letnia Sylwia i jej mała córeczka Amelka. Los w ostatnich latach nie oszczędzał młodej kobiety. Najpierw zmarła jej mama, w której miała ogromne wsparcie, później odszedł ojczym (także jej pomagał). Została sama z dzieckiem. Obecnie kobieta jest bezrobotna, od dawna choruje na cukrzycę. Ukończyła szkołę gastronomiczną w Białymstoku i liczy, że za jakiś czas uda jej się znaleźć i podjąć zatrudnienie, by zapewnić byt sobie i swojemu dziecku.
Rok temu grupa znajomych zorganizowała dla niej prywatną zbiórkę. Dzięki niej udało się kupić młodej mamie najpotrzebniejsze sprzęty AGD, RTV oraz rzeczy niezbędne do codziennego funkcjonowania, w tym także mebelki dla Amelki. Wydawało się, że teraz już będzie tylko lepiej. Niestety tak się nie stało.
Młoda mama i jej córeczka zostały z niczym
Gdy wybuchł pożar kobieta ratowała siebie i dziecko, z mieszkania nie wyniosła nic. Wszystko, co miała - doszczętnie spłonęło. Kobieta przebywa obecnie w szpitalu, dzieckiem opiekują się pradziadkowie. 22-latka nie jest w stanie wyremontować mieszkania ani kupić niezbędnych do życia przedmiotów. Potrzebne jest tak naprawdę wszystko: ubranka dla dziecka (na 2-3 latka), buciki, koce, pościel, ręczniki, chemia gospodarcza itp. Z pewnością mile widziane byłyby także jakieś zabawki dla Amelki.
Dlatego jej przyjaciele znów ruszyli na pomoc. Organizują zbiórkę najpotrzebniejszych sprzętów i rzeczy, które pomogą pogorzelcom zacząć nowe życie. Zainteresowani przekazywaniem darów mogą kontaktować się z koordynatorką zbiórki – panią Magdaleną, dzwoniąc pod numer 690376310. Chętni mogą także wesprzeć Sylwię i Amelkę finansowo: Utracone w pożarze. Jak mówią przyjaciele kobiety - liczy się każda złotówka.
justyna.f@bialystokonline.pl