Czym było bieżeństwo? To masowa ewakuacja ludności, głównie wyznania prawosławnego, z zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego w głąb Rosji, po przerwaniu linii frontu przez wojska niemieckie. Było to latem 1915 r. Szacuje się, że wyjechać mogły ponad 2 mln osób, ale o bieżeństwie podręczniki milczały. Pamięć o tych wydarzeniach przywraca Aneta Prymaka-Oniszk, która była gościem Festiwalu Literackiego Zebrane. Sądząc po frekwencji w Zmianie Klimatu, "Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy" to najbardziej oczekiwana premiera książkowa w tym roku na Podlasiu.
Bieżeńców nikt nie policzył
Gdy armia rosyjska pod naporem wroga wycofuje się z Królestwa Polskiego i zachodnich krańców Imperium, na ludzi padł blady strach. Wieść niesie, że Niemcy będą obcinać kobietom piersi, mężczyzn kastrować, a dzieci nabijać na szable. Ludność zaczyna masowo opuszczać wioski. Z obszarów na wschód od Białegostoku wyjechało nawet 80% mieszkańców.
- Bieżeńców liczyli wojskowi i organizacje pomocowe. To są oczywiście szacunki. Jeżeli chodzi o liczbę bieżeńców w ogóle, nie wiadomo, ilu ich było. Szacuje się, że co 3 osoba nie przeżyła drogi - mówiła w czasie spotkania z czytelnikami Aneta Prymaka-Oniszk.
Żeby poznać losy bieżeńców, autorka korzystała z archiwaliów.
- Bardzo mi zależało na tym, by dotrzeć do materiałów pisanych na gorąco. To były najczęściej relacje pisane przez wykształconych chłopów. Zbierali je także wolontariusze, którzy pomagali bieżeńcom. Najcenniejsze są te spisane w latach 1915-17. Z tych relacji wyłania się przerażający obraz. Uciekinierzy byli przekonani, że ratują swoje życie - przyznała.
Trudna droga i bolesne powroty
Ludzie wędrowali w skwarze, bez wody i jedzenia. Niemieckie samoloty bombardowały wojsko, nie szczędząc uciekinierów. Przy drogach zostawały mogiły, część ciał leżała niepogrzebana. Wybuchały epidemie. Masowo umierały dzieci. Bieżeńcy - tak po rosyjsku nazwały uciekinierów carskie władze - byli rozwożeni po całej Rosji.
- Zetknięcie z innymi kulturami było dla bieżeńców w pewnym sensie twórcze - uważa Aneta Prymaka-Oniszk. - Od Turkmenów czy Kirgizów uczyli się wielu umiejętności i miejscowych języków.
Gdy na Syberii czy nad Donem uciekinierzy zbudowali sobie nowe życie, wybuchła rewolucja. Bieżeńcy zmuszeni są wyruszyć w drogę powrotną, do odrodzonego Królestwa Polskiego. A te powroty są bolesne. W Polsce stają się oni analfabetami. Trafiają do zrujnowanych lub rozszabrowanych domów. Do tego dochodzi nowa rzeczywistość polityczna - państwo polskie dopiero się rodzi. Uchodźcy wracają na swoją ziemię, choć dla państwa są obcy. Często pomagają im prości ludzie, np. sąsiedzi.
Dobrowolny wyjazd czy ucieczka?
Aneta Prymaka-Oniszk składa swój reportaż z okruchów wspomnień, z ludzkich historii i z emocji. Czy były to dobrowolne wyjazdy czy ucieczka? - pyta. Odpowiedź nie jest oczywista. Na losy bieżeńców można spojrzeć z różnych perspektyw.
Książkę "Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy" wydało wydawnictwo Czarne.
- Zrobiłam rzecz szaloną - opowiadała autorka reportażu. - Najpierw napisałam książkę i wysłałam ją do wydawnictwa. Zareagowało ono bardzo dobrze, chciało to wydać. Dalsza współpraca potwierdziła, że bieżeństwo to ważny temat.
Aneta Prymaka-Oniszk pochodzi z Knyszewicz w Podlaskiem. Na co dzień mieszka w Warszawie. Opowieści o uchodźcach I wojny światowej słyszała już w dzieciństwie - bieżeńcami byli jej dziadkowie. Historie sprzed 100 lat nie dawały jej spokoju. Chciała, by wybrzmiały. Chciała też ocalić je od zapomnienia. Założyła więc stronę internetową poświęconą bieżeństwu. Teraz na koncie ma też książkowy reportaż.
Dziś w programie Festiwalu Zebrane kolejne wydarzenia: spotkanie z Dariuszem Rosiakiem oraz panel dyskusyjny "Skąd się biorą... książki?" z udziałem Jerzego Illga i Beaty Stasińskiej.
Portal BiałystokOnline patronuje Festiwalowi.
Program: 7. Festiwal Literacki Zebrane
anna.d@bialystokonline.pl