- Można odnieść wrażenie, że "dobra zmiana" ma nowe znaczenie. Przypadek pana Misiewicza oznacza, że dobra zmiana to nie kompetencje, doświadczenie, a wystarczy być osobą, która popiera daną partię, jest wierna - mówi Zbigniew Wojno, szef białostockich struktur Nowoczesnej.
W ostatnich tygodniach dużo mówi się o Bartłomieju Misiewiczu. Ten 26-latek został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, wcześniej zasiadał w radzie nadzorczej spółki Energa Ostrołęka, był szefem gabinetu politycznego MON oraz rzecznikiem Antoniego Macierewicza. Wcześniej pracował w biurze Beaty Gosiewskiej i... aptece.
Jak mówi Zbigniew Wojno, Misiewicz nie jest odosobniony:
- Tak naprawdę u nas na Podlasiu też mamy takie przypadki.
Wojno oraz działacze Nowoczesnej z Białegostoku wymieniają 5 osób, które dostały posady w spółkach skarbu państwa.
Pierwsza z nich to Mariusz Nahajewski, kiedyś związany z PO, przeszedł do PiS i startował bezskutecznie z tej partii do Rady Miasta. Teraz, bez konkursu, został kierownikiem biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Szybką karierę zrobił też Konrad Zieleniecki, radny PiS, który pracuje w biurze zarządu MPEC. Wcześniej był specjalistą do spraw marketingu w rodzinnej firmie.
- Te kompetencje wystarczyły na tyle, że jest osobą bardzo odpowiedzialną: zna się na energetyce, zna się na zarządzaniu - ironizuje szef Nowoczesnej w Białymstoku.
Kolega Zielenieckiego - Sebastian Łukaszewicz - pracował w biurze poselskim Krzysztofa Jurgiela.
- Teraz ma taką wiedzę, że jest doradcą w ministerstwie rolnictwa. Brawo - szydzi Wojno i dodaje, że Łukaszewicz nie ma żadnego doświadczenia zawodowego, tym bardziej w rolnictwie, a przecież doradca to jest ktoś, kto ma bogatą wiedzę.
Białostocki radny Marcin Szczudło działał w Komitecie Truskolaskiego, ale odszedł stamtąd w kwietniu, bo od marca dostał zatrudnienie jako dyrektor biura komunikacji w Polskiej Spółce Gazownictwa.
Z kolei Wiktor Dulewicz został prezesem MPEC. Wcześniej był on kierownikiem zakładu utylizacji odpadów komunalnych w Hryniewiczach. Jak na ironię, PiS głosował, by miasto nie sprzedawało tej spółki, a teraz właśnie to przedsiębiorstwo stało się najlepszym miejscem na - nomen omen - ciepłą posadę.
- Poprzedni rządzący również dawali nominacje na stanowiska, ale podstawą powinny być kompetencje i doświadczenie. Wtedy taka nominacja ma umocowanie. Jeśli na pierwszym miejscu jest polityczne posiadanie a nie kompetencje, to jest coś, na co się nie godzimy - podkreśla Zbigniew Wojno i twierdzi, że przypadków takiej niekompetencji w czasie poprzednich rządów nie było.
ewelina.s@bialystokonline.pl