We wtorek (10.07) policjanci w całym kraju, w tym w Podlaskiem, zaczęli protest. Strajkujący twierdzą, że robią to ze względów ekonomicznych, że i jest to akcja całkowicie apolityczna. Podkreślają, że chcą zwrócić uwagę społeczeństwa na pogarszającą się sytuację materialną funkcjonariuszy i braki kadrowe, co, jak wskazują, skutkuje przeciążeniem obowiązkami tych, którzy pozostają w służbie.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji proponuje mundurowym 300 zł podwyżki od przyszłego roku. Oni jednak chcą 650 zł wraz z początkiem 2019 r. oraz dodatkowo 500 od 2020 r. Mają też postulaty pozapłacowe. A wśród nich: 30 dni zwolnienia lekarskiego płatnego w 100%, płatne nadgodziny (zamiast czasu wolnego) oraz rewizja systemu emerytalnego.
W tym momencie policjant, który rozpoczyna służbę, zarabia 2600 zł. Po przepracowaniu 5 lat jego wynagrodzenie wzrasta do 3500 zł.
W praktyce strajk polega na tym, że funkcjonariusze za drobne wykroczenia - w ruchu drogowym czy porządkowe, nie będą wypisywali mandatów. Zastąpią je pouczenia. Poza tym policjanci oflagowali pojazdy służbowe (tzn. na antenach pojawiły się niebieskie wstążeczki) oraz jednostki.
Wojciech Chociej, wiceprzewodniczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów Województwa Podlaskiego wskazuje, że jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Związek, protest popiera 1/3 całego stanu policji. Ilu dokładnie mundurowych jest w niego zaangażowanych w Podlaskiem – jeszcze nie wiadomo. Nie wiadomo także, jak długo potrwa akcja protestacyjna. Cały czas trwają rozmowy z MSWiA.
Jeżeli strony nie dojdą do porozumienia, to jak zapowiada Wojciech Chociej, w sierpniu odbędzie się strajk włoski. Możliwe są też demonstracje w Warszawie.
dorota.marianska@bialystokonline.pl