Cześć pielęgniarek z Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku nie przyszła w poniedziałek (4.06) do pracy. W ramach protestu wzięły one zwolnienia lekarskie lub urlopy na żądanie. W ten sposób przypominają dyrekcji placówki o postulatach, które od kilku lat czekają na spełnienie.
- Spór zbiorowy z dyrekcją trwa od 2015 r. Był mediator, strajk ostrzegawczy – mówi Agnieszka Olchin, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w UDSK – Natomiast w maju dowiedzieliśmy się, że lekarze dostali premie. Zostały im wypłacone w tajemnicy przed nami – dodaje.
Jednocześnie - jak wskazuje przewodnicząca - pielęgniarki nie otrzymały podwyżki od 2009 r. Nie chcą być także oddelegowywane do pracy na innych oddziałach niż macierzysty. Zdaniem Olchin atmosfera wśród pracowników szpitala, w tym przedstawicielek wspomnianej grupy zawodowej, jest coraz gorsza.
Na strajk zareagowała dyrekcja i prowadzone były negocjacje. Placówka zaproponowała 103 zł podwyżki dla 300 pielęgniarek, natomiast dla kolejnych 108 – 415 zł. Ta oferta została jednak odrzucona ze względu na różnicowanie pensji. W zamian za to pojawił się pomysł podwyżki w wysokości 215 zł. Tę koncepcję odrzuciła natomiast dyrekcja. Dlaczego? Nie wiadomo. Prof. Anna Wasilewska, która zarządza placówką, pozostaje nieuchwytna.
Na pytanie, czy brak kompromisu przedłuży protest i pobyt pielęgniarek w domach, Agnieszka Olchin nie chce odpowiadać. Wskazuje, że są to indywidualne decyzje.
W UDSK zatrudnionych jest około 400 "sióstr". Średnio mają po 50 lat. Niektóre pracują na 2 etaty.
dorota.marianska@bialystokonline.pl