Bajek o misiaczkach czy króliczkach było wiele. Cóż jednak z tymi mniej urodziwymi bohaterami? Również zasługują na bajkę o sobie. Opowieść im poświęcił niemiecki autor Wolf Erlbruch. Historia tak spodobała się Marii Żynel, że postanowiła wystawić ją na scenie. Tekst jednak nie był wystarczający. Historię rozszerzyła i na nowo napisała Marta Guśniowska. Scenografię do spektaklu stworzył białostocki artysta Paweł Matyszewski wraz z reżyserką.
Szkaradna gromadka
Cóż to za brygada! Ropucha, szczur, pajęczyca i nietoperz - wyjątkowo szpetni towarzysze mieszkają pod mostem.
"Komu to przeszkadzało, by stworzyć mnie ładniejszą?" – żali się ropucha. Szczur wzdycha: "Za mostem to jest życie". Pajęczyca ma problem z plączącymi się ośmioma nogami. Nietoperzowi też łatwo nie jest - wplątuje się we włosy. Prawdziwa galeria brzydali. Pogodzili się z własnym losem, zeszli innym z oczu. Pewnego razu w ich życiu pojawia się hiena plamista. Charakterystycznie chichocze, żywi się padliną i również do najurodziwszych nie należy. W odróżnieniu od szkaradnej czwórki, wierzy jednak w siebie. Jednym z najbardziej zaskakujących momentów spektaklu jest ten, w którym hiena chwyta za saksofon i gra tak, że wszyscy odlecą - dosłownie i w przenośni. "Nieważne przecież, jak wyglądasz, ważne, co umiesz" - wyśpiewuje hiena.
I tą zasadą lalkowi bohaterowie zaczynają się kierować. Okazuje się, że każdy z nich coś potrafi. Szczur pięknie gra na ukulele, a nietoperz - na akordeonie. Pajęczyca tka misterne pajęczyny. A ropucha? Smaży przecież najsmaczniejsze naleśniki na świecie! Otwierają więc naleśnikarnię, w której będzie można posłuchać muzyki na żywo (w jednej ze scen bohaterowie brzmią jak rasowy big band).
Lalkowe detale i przebojowe piosenki
Mocną stroną spektaklu jest warstwa wizualna. Zobaczyć możemy różne rodzaje lalek - marionetki czy stolikowe, a nawet "latające". Akcja dzieje się na kilku poziomach. Szczur ma swoją norę pod ziemią, w pewnym momencie wychodzi też spod mostu na górę. Warto spektakl oglądać z bliska - wówczas dostrzeżemy lalkowe detale. Pajęczyca ma berecik z antenką, a nietoperz gustowny sweterek w romby. W spektaklu występują jeszcze dwie dodatkowe, wymyślone przez reżyserkę, postaci - sęp i jego asystentka gąsienica, która "weźmie urlop na żądanie" i przemieni się w ćmę.
Spektakl ubarwia też siedem piosenek, do których Guśniowska napisała teksty. Niektóre z nich mają zadatki na prawdziwe przeboje. Piosenki nie są jednak wyłącznie rozrywkowym elementem. Walka ze stereotypami i tolerancja - takie m.in. tematy poruszają. Uniwersalne przesłanie spektaklu może podnieść na duchu zarówno piegowatego ośmiolatka, nastolatka z trądzikiem, jak i trzydziestolatkę przeżywającą problemy w pracy. Ale to nie koniec.
Zapraszamy do tunelu, na końcu będzie niespodzianka
Po około godzinie "tradycyjnego" spektaklu ćma zabiera widzów do naleśnikarni. By do niej trafić, trzeba przejść przez specjalny tunel. Warto skorzystać z tej możliwości. Nie tylko dlatego, że na końcu czekają niespodzianki - Michał Jarmoszuk stemplujący każdego widza specjalną pieczątką i opaski z czułkami. Po wejściu do tunelu można poczuć się, jakbyśmy przechodzili do innego świata (skojarzenie z "Alicją w Krainie Czarów" jest właściwe). Docieramy do naleśnikarni, a spektakl zmienia się z lalkowego w aktorski (Grażyna Kozłowska, Milena Kobylińska - ATB, Eliza Krasicka, Ewa Żebrowska, Wiesław Czołpiński, Michał Jarmoszuk, Błażej Piotrowski - oto brawurowa obsada). Ropucha prezentuje krótki kurs smażenia naleśników. Sęp zajada się daniem i zapała uczuciem do samej kucharki. A wesoła brygada śpiewa i gra na instrumentach.
Interaktywny, pełen humoru i scenicznego żywiołu spektakl przypadnie do gustu każdemu. Dzieci są zapatrzone w lalki, chętnie wędrują tunelem i słuchają piosenek. Z nie mniejszym zainteresowaniem przedstawienie obejrzą dorośli. Mocny koniec sezonu w BTL-u.
anna.d@bialystokonline.pl