Duże oszustwo i jedna oskarżona
We wtorek (28.02), po długim i niezakończonym jeszcze dochodzeniu, dotyczącym przelania prawie 4 mln zł z konta Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich na konto oszustów, zaczął się proces w tej sprawie.
Prokuratura Regionalna w Białymstoku oskarżyła byłą główną księgową PZDW o to, że od marca do kwietnia 2015 r. nieumyślnie nie dopełniła ona obowiązku służbowego i nie zachowała należytej ostrożności, w szczególności w stosunku do kopii dokumentu przesłanego drogą elektroniczną. Pojawił się także zarzut zatwierdzenia faktur do realizacji bez ich sprawdzania.
Pieniądze z PZDW miały trafić na konto Unibepu jako zapłata za budowę drogi. Tak się jednak nie stało. Do Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Białymstoku przyszedł e-mail z wiadomością o rzekomej zamianie numeru konta, na które należy przelać kolejną ratę pieniędzy dla spółki. Załączniki były bardzo dobrze podrobione i nie wzbudziły niczyich obaw. Pieniądze zostały przelane. Najpierw w wysokości ok. 600 tys. zł., a kilkanaście dni później przekazano ponad 3 mln zł. Po kilku dniach odezwała się firma z pytaniem, dlaczego nie otrzymała należności. Dopiero wtedy wyszło na jaw, że za wysłanym e-mailem kryli się zwykli oszuści.
Ostatecznie okazało się, że wyłudzone pieniądze z konta w Polsce zostały przetransferowane na inne, założone za granicą, konto.
Zeznania byłej księgowej
Oskarżona nie przyznała się do popełnienia zarzucanego czynu, nie chciała składać wyjaśnień. W związku z tym sędzia odczytał to, co mówiła jeszcze przed procesem. Kobieta twierdziła, że każda faktura była sygnowana przez odpowiednie wydziały, a jej zadaniem było sprawdzanie kompletności podpisów. Wskazywała również, że z firmą Unibep zawarte były 3 umowy, co oznaczało 3 różne rachunki 3 różnych bankach.
- Gdyby nie to oświadczenie (dokument, który znajdował się w załączniku do e-maila - przyp. red.), to przelew poszedłby na rachunek z faktury. Uznałam, że informacja, którą otrzymuję, jest sprawdzona. Gdybym posiadała e-maila, który przyszedł oraz gdyby oświadczenie było dołączone do faktury, nie byłoby nieprawidłowości. Nie widziałam tego e-maila zanim wszystko się stało. Zobaczyłam go po fakcie. Byłam zajęta bilansami. Byłam przekonana, że skoro naczelnik wydaje dyspozycję, to posiada oryginały dokumentów – mówiła oskarżona na etapie postępowania przygotowawczego.
Była księgowa wskazywała, że przelewy zostały zatwierdzone do wypłaty i zawierały podpisy pracownika merytorycznego i naczelnika wydziału finansowego. A ona, jako główny księgowy, opierała się na dokumentach przedstawionych przez właściwych rzeczowo pracowników.
- Dyrektor dostaje taki sam komplet dokumentów jak główna księgowa. Nie ja wydałam polecenie wykonania przelewu na nowy rachunek. To wyglądało tak, że przyszedł pracownik merytoryczny i zapytał: "A tę fakturę to płacić na nowy rachunek? Odpowiedziałam, że skoro został zmieniony, to chyba na nowy" - zapewniała oskarżona w zeznaniach złożonych przed prokuratorem.
Poza tym powoływała się ona na audyt przeprowadzony przez urząd marszałkowski, który pokazał, że to wydział finansowy PZDW nie przekazał oświadczenia i że to tam nie wydrukowano treści e-maila. A to, zdaniem kobiety, miało wpływ na zaistniałe zdarzenie.
Następnym razem sąd zbierze się w tej sprawie 9 maja. Wówczas zaczną się przesłuchania świadków. Natomiast prokuratura wciąż poszukuje głównych sprawców, którzy przekazali pieniądze za granicę.
dorota.marianska@bialystokonline.pl