Właściciel toru gokartowego w Augustowie, gdzie latem ubiegłego roku doszło do tragicznego wypadku, po raz kolejny nie stawił się w prokuraturze. Śledczy chcą, żeby mężczyzna usłyszał m.in. zarzut nieumyślnego spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
W zarzutach podnoszone są też kwestie nieosłoniętego paska klinowego oraz tego, że włosy dziewczyny, która jechała gokartem, powinny były być spięte, w jakiś sposób zabezpieczone. Taka konieczność wynikała nawet z regulaminu, który utworzył posiadacz obiektu.
- Mężczyzna wzywany był na ogłoszenie zarzutów już dwa razy. Nie stawił się jednak, argumentując to zaświadczeniami od lekarza rodzinnego. Teraz ponownie został wezwany, pisemnie, jednak tym razem musi przedstawić zwolnienie od lekarza sądowego – informuje Maria Zaniewska-Bołtralik z augustowskiej prokuratury.
Jeżeli właściciel toru gokartowego zignoruje wezwanie, o którym mowa, to prokuratura rozważy jego zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie.
Obecnie przedłożone zwolnienie lekarskie śledczy określają jako "nie do końca jasne" i na dodatek jest ono wystawione z długim terminem obowiązywania, bo do 17 marca. Dlatego też sądowe zwolnienie lekarskie mężczyzna musi przekazać do 27 lutego.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło w jednym z obiektów sportowo-rozrywkowych w Augustowie. Podczas jazdy gokartem włosy 17-letniej mieszkanki Suwałk wkręciły się w jeden z elementów napędowych pojazdu. Doszło do zerwania z głowy płatu skóry wraz z włosami. Następnie dziewczyna przeszła kilka operacji. Przeszczepiono jej także skórę.
dorota.marianska@bialystokonline.pl
