Co się wydarzyło?
Okazuje się, że realne jest to, że sprzeczka z powodu przestawienia piwa może doprowadzić do krwawego ataku z nożem w ręku. Tak właśnie było w przypadku 40-latka, wcześniej niekaranego mieszkańca Łomży, który został oskarżony o usiłowanie zabójstwa dwóch piłkarzy ŁKS-u.
Mowa o zdarzeniu, które miało miejsce w sierpniu 2015 r. Wówczas oskarżony przebywał w jednej z łomżyńskich dyskotek. Sąd pierwszej instancji ustalił, że mężczyzna był tam ze swoimi znajomymi i spożywał alkohol. Około północy do lokalu przyszła grupa miejscowych piłkarzy ŁKS-u, wśród nich dwaj pokrzywdzeni. Pomiędzy mężczyznami doszło do niewielkiej sprzeczki przy barze z powodu przesunięcia piwa, w czasie której oskarżony był nienaturalnie agresywny. Po niedługim czasie doszło także do utarczki słownej pomiędzy oskarżonym a innymi gośćmi dyskoteki. Potem jeden z kolegów 40-latka zamówił taksówkę, aby odwiozła go do mieszkania.
Jednak mężczyzna nie odpuścił. Po powrocie do domu zabrał nóż o długości 13 cm i po około 40 minutach powrócił taksówką na dyskotekę. Była godz. 3.00. To właśnie wtedy oskarżony podbiegł do stojących przy parkiecie pokrzywdzonych i trzymanym nożem zadał ciosy najpierw jednemu, a potem drugiemu mężczyźnie. Pierwszej pomocy piłkarzom udzielili goście i personel lokalu, którzy wezwali pogotowie. Ochrona ruszyła natomiast w pościg za 40-latkiem, który przed zatrzymaniem zdążył samookaleczyć się posiadanym nożem.
Obaj zaatakowani mężczyźni zostali przewiezieni do szpitala. Jeden z nich w trybie pilnym, ze względu na zakres obrażeń, został poddany operacji. Chirurgicznie w szpitalu opatrzono też drugiego z pokrzywdzonych.
- W toku postępowania ustalono, że w trakcie zdarzenia oskarżony miał zakłócone czynności psychiczne poprzez atypową reakcję na alkohol skutkującą ograniczoną w stopniu znacznym zdolnością rozpoznania znaczenia czynów i pokierowania swoim postępowaniem - mówił sędzia sprawozdawca.
Pierwszy wyrok
Po przeprowadzeniu postępowania dowodowego Sąd Okręgowy w Łomży przyjął, że mężczyzna działał wyłącznie w zamiarze zranienia pokrzywdzonych, nie chciał natomiast ich zabić. Dlatego też wyrokiem z października ubiegłego roku wymierzył oskarżonemu karę łączną 4 lat pozbawienia wolności. Natomiast w ramach częściowego zadośćuczynienia za doznaną krzywdę zasądził od 40-latka na rzecz jednego z pokrzywdzonych 10 tys. zł.
Wówczas sąd stwierdził, że sprawca zdarzenia zaatakował dwóch przypadkowych mężczyzn w miejscu i okolicznościach, w których pokrzywdzeni w żaden sposób nie mogli spodziewać się ataku i przedsięwziąć skutecznej obrony. Ponadto przypisanych mu czynów nie zawahał się dokonać w miejscu publicznym w obecności szeregu osób, w tym także swoich znajomych. Nie bez znaczenia jest również to, że obydwaj pokrzywdzeni to młodzi mężczyźni, aktywni zawodowo sportowcy, dla których leczenie i rekonwalescencja miały duże znaczenie i wpływały na przebieg kariery zawodowej.
Zaskarżenie postanowienia sądu
Ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Odwołanie od wyroku sądu pierwszej instancji złożyli: prokurator, obrońca oskarżonego oraz pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego (przedstawiciel jednego z piłkarzy).
Prokurator domagał się uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Zarzucił orzeczeniu błędne przyjęcie, że oskarżony nie działał z zamiarem zabójstwa. Natomiast obrońca mężczyzny wniósł o uznanie, że 40-latek działał nieumyślnie i wymierzenie mu kary łącznej w wymiarze 2 lat pozbawienia wolności. Zaś pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego chciał podwyższenia kwoty zadośćuczynienia do 50 tys. zł.
Zdaniem adwokat Justyny Truszkowskiej oskarżony nie kierował się intelektem a irracjonalnymi emocjami i można tu mówić jedynie o nieumyślności działania. W jej opinii motywacja mężczyzny nie uzasadnia kary, która jest rażąco niewspółmierna do uczynku. Tym bardziej, że przed zdarzeniem prowadził on nienaganny tryb życia. Feralnego dnia miał działać w warunkach upojenia alkoholowego i jak wspomniała adwokat, mężczyzna nadal nie potrafi wytłumaczyć tego, co się stało. Zaznaczyła ona jednak, że ma on pełną świadomość, że źle zrobił i nie uchyla się od odpowiedzialności. Tłumaczyła też, że w dniu zdarzenia jej klient nic nie jadł, a panował upał.
We wtorek (7.02) sąd odwoławczy nie przychylił się do stanowiska prokuratora ani obrony i utrzymał wyrok łomżyńskiego sądu. Dokonał jednak jednej zmiany, ponieważ podwyższył do 30 tys. zł zasądzoną kwotę zadośćuczynienia dla jednego z piłkarzy, który o mały włos nie stracił życia. Orzeczenie jest prawomocne.
dorota.marianska@bialystokonline.pl