W ciągu pierwszego półrocza 2022 r. zbankrutowało 7339 konsumentów, tak wynika z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej. Jak się okazuje, już w 4694 przypadkach długo przed oficjalną upadłością można było zauważyć poważne problemu.
Dobrą informacją jest to, że w porównaniu z I połową minionego roku – liczba upadłości konsumenckich spadła o 19%. Podobnie jak w poprzednich latach większość bankrutów ma długi. Ponad połowa z nich od przynajmniej dwóch lat widniała w Krajowym Rejestrze Długów, przy czym bliżej daty upadłości, tym odsetek rósł.
- Większość dłużników, którzy popadają w kłopoty, nadal aktywnie zaciąga kolejne zobowiązania. Jak widać na przykładzie tych bankrutów, którzy wcześniej byli notowani w KRD, robią to do ostatniej chwili przed ogłoszeniem upadłości. Informacja o ich problemach z płatnościami jest dostępna, jednak nie wszyscy z niej korzystają. Brak weryfikacji to kłopot nie tylko dla wierzyciela, który będzie szczęśliwy, jak uda mu się odzyskać choć część należności. To także powiększanie problemów dłużnika. Ogłoszenie upadłości nie anuluje długu, umorzenie obejmuje tylko jego część. Ale majątek dłużnika idzie na licytację, a jeśli to za mało, aby uregulować jego zaległości, to sąd może nakazać bankrutowi aby spłacał brakującą kwotę nawet przez kolejne 7 lat. Gdyby przerwać to zadłużanie się wcześniej, to dłużnik szybciej stanąłby na nogi – zwraca uwagę Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Wszyscy dłużnicy, którzy w pierwszym półroczu tego roku ogłosili upadłość mają zaległości na prawie 205,8 mln zł. Więcej długów mają panowie – 118,4 mln zł, z kolei panie – 87,3 mln zł.
Najwięcej dłużników mieszka w miastach
Jak wynika z zebranych informacji, problem niewypłacalności zazwyczaj dotyka mieszkańców miast. Jeśli chodzi o łączne zadłużenia, to w tym przypadku większość stanowią mieszkańcy miejscowości liczącej od 20 do 50 tys. zł.
Najwięcej długów pozostawili po sobie bankruci z województwa śląskiego (35,3 mln zł), mazowieckiego (25,1 mln zł), dolnośląskiego (20,2 mln zł) i kujawsko-pomorskiego (19,6 mln zł). Najmniej do oddania mają zaś niewypłacalni konsumenci z świętokrzyskiego (4,4 mln zł) oraz lubuskiego i podlaskiego (po 4,8 mln zł).
– Najczęściej niewypłacalność ogłaszali dłużnicy mający od 36 do 45 lat. W I półroczu 2022 roku było ich 1307 i zostawili po sobie długi na 60,8 mln zł. To również grupa wiekowa najmocniej obciążona różnymi zobowiązaniami finansowymi, jak kredyty czy pożyczki. Duże zobowiązania, obciążenia i wydatki powodują, że nie zawsze są w stanie poradzić sobie potem z ich spłatą. A jak wiadomo, tonący brzytwy się chwyta – branie kolejnych pożyczek czy po prostu niepłacenie swoich zobowiązań może sprawić, że konsument zapędzi się w finansową ślepą uliczkę. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest próba zawarcia porozumienia z wierzycielami, gdy tylko zaczną się kłopoty, a nie dopiero wtedy, gdy wysokość długów przekroczy realne możliwości ich spłaty. W przypadku multidłużników często prowadzimy takie negocjacje między nimi a wierzycielami starając się doprowadzić do porozumienia satysfakcjonującego obie strony – informuje Jakub Kostecki, prezes Zarządu Kaczmarski Inkasso.
W 2020 r. wprowadzono trochę zmian. Od tego roku wydłużono czas na rozliczenie się z wierzycielami. Nie są to już 3 lata a 7. Nadal obowiązują zapisy mówiące o tym, że są zobowiązania, które nie będą umorzone, jak np. alimenty czy zaległości dotyczące zapłaty za szkodę wynikającą z przestępstwa bądź wykroczenia.
Najbliższe miesiące lekkie nie będą
Najbliższe miesiące nie będą zbyt korzystne dla osób z zaległościami. Jeszcze ludzie nie zdążyli się otrząsnąć z pandemicznej rzeczywistości i problemów z tym związanych, a już pojawiają się kolejne zagrożenia wypłacalności . Wciąż wzrastają raty kredytów hipotecznych, usług, energii oraz żywności. Jak wynika z badań Deloittle "Global State of the Consumer Tracker", przeprowadzonego pod koniec czerwca br., blisko połowa (48%) rodaków martwi się czy uda im się bezproblemowo uregulować przyszłe płatności.
– Ogłoszenie upadłości przez sąd, to finał kłopotów finansowych, które zaczęły się kilkanaście miesięcy bądź nawet kilka lat wcześniej. To, w jakim tempie długi narastają, zależy od wielu czynników, także od tego jaka jest koniunktura gospodarcza. Spadek liczby upadłości w I półroczu tego roku nie powinien w żaden sposób uspokajać, że wcale nie jest tak źle. Efekt zderzenia z drożyzną, rosnącymi odsetkami od kredytów czy cenami energii poznamy za rok, dwa lata – komentuje Adam Łącki.
justyna.f@bialystokonline.pl