Oryginalne listy Saloniego i Giedroycia w bibliotece UwB
Zbiory biblioteki uniwersyteckiej wzbogaciły się o oryginalne listy, które wysyłali sobie wzajemnie prof. Zygmunt Saloni oraz Jerzy Giedroyc. Interesująca jest ich tematyka. Dotyczy ona bowiem przede wszystkim pisowni nazwiska założyciela i redaktora paryskiej "Kultury", które po dziś dzień pojawia się w różnych wersjach.
25 stycznia 1998 r. prof. Saloni zapytał Giedroycia, jak powinna być zapisywana mianownikowa forma jego nazwiska.
"Nie chodzi tu o y, które występuje w takiej funkcji i w innych nazwiskach, ale o to, że we współczesnej polszczyźnie końcowe c nie odpowiada (nigdy?) głosce miękkiej, tylko twardej. A nie ulega wątpliwości, że Pana nazwisko wymawia się z końcowym [ć] i odmienia (na piśmie): Giedroycia itd." - napisał prof. Zygmunt Saloni.
Następnie w dalszej części swojego listu przywołał źródła, w których poszukiwał osób o identycznym nazwisku i sprawdzał jego pisownię:
"Aktualna warszawska książka telefoniczna podaje tylko Giedroyć, tak samo encyklopedie PWN, a także Polski słownik biograficzny (tom wydany przed wojną), gdzie jest 16 nosicieli nazwiska. A Encyklopedia popularna PWN (w wydaniu XXII z r. 1992) daje Pana biogram pod hasłem Giedroyć. Początkowo sądziłem, że nazwisko z końcowym c nosi tylko Pan. Że tak nie jest, przekonałem się ze Słownika nazwisk współcześnie w Polsce używanych (...), który notuje: Giedroyć 84 razy i Giedrojć 785, ale także: Giedroyc 6 i Giedrojc 74 (...)".
Pod koniec profesor zapewnia, że jeśli tylko dostanie odpowiedź, to z pewnością będzie ją wykorzystywał w różnych dyskusjach dotyczących języka polskiego "zwłaszcza w kwestiach odpowiedniości między pisaną i mówioną wersją polszczyzny".
Odpowiedź przyszła szybko
Na odpowiedź Saloni nie musiał długo czekać. List pochodzi z 3 lutego. Jerzy Giedroyc sam przyznaje, że sam miał wiele kłopotów, jeśli chodzi o pisanie swojego nazwiska. "Właściwie powinno być na końcu ‘ć’" – przyznaje – "ale na emigracji we wszystkich papierach francuskich pisze się tylko ‘c’. I tak już zostało".
W liście pojawia się jeszcze jeden ciekawy wątek. "Mam ponadto duże kłopoty z wymawianiem mego nazwiska przez cudzoziemców" – pisze Giedroyc. "To ciągle napotyka na ogromne trudności, także zastanawiałem się zawsze, czy nie zrobić sobie biletów wizytowych z nazwiskiem Guedroitz. To jest jedyny sposób, by było ono względnie poprawnie wymawiane".
- Zygmunt Saloni, pytając w liście do Jerzego Giedroycia o rodzinną tradycję, uzasadniającą tę nietypową pisownię, spodziewał się zapewne obszernych wyjaśnień. Okazało się, że motywacja jest dość banalna – komentuje językoznawczyni z Uniwersytetu w Białymstoku Elżbieta Awramiuk, prof. UwB. - Z odpowiedzi można wnioskować, że w nazwisku ojca Giedroycia nie było rozbieżności między wersją mówioną a pisaną. Pojawiły się one w wyniku naturalnych okoliczności, kiedy Giedroyc rozpoczął działalność publicystyczną i wydawniczą na emigracji. Z przyczyn praktycznych jego nazwisko zaczęło funkcjonować w obiegu publicznym bez znaku diakrytycznego i taka forma się zwyczajowo utrwaliła. Pozostały uzasadnione wątpliwości użytkowników języka dotyczące pisowni i chyba coraz częściej także wymowy. Nie ulega wątpliwości, że w wymowie końcowa głoska jest miękka. Jednak sam nosiciel nazwiska podjął decyzję o przyjęciu formy pisanej "Giedroyc" i zapoczątkował tradycję, którą dziś przyjmuje większość piszących. Zwróćmy jednak uwagę, że nie przywiązywał on specjalnej wagi do postaci ortograficznej swego nazwiska. Jeśli dziś pojawi się napis "Jerzy Giedroyć", nawiązujący do tradycji dawniejszej, nie może być uznany za błąd. Całkowitej konsekwencji i jednolitości możemy wymagać od akt stanu cywilnego – dodaje.
Listy, które trafiły teraz do biblioteki, pochodzą z prywatnych zbiorów prof. Zygmunta Saloniego.
- To pierwszy taki nabytek w naszych zasobach. Do tej pory nie mieliśmy oryginalnych egzemplarzy korespondencji autorstwa Jerzego Giedroycia, dotyczących go dokumentów czy należących do niego książek – mówi dr hab. Piotr Chomik, prof. UwB, dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej. – Korespondencja Giedroycia z prof. Salonim trafi do zbiorów specjalnych naszej biblioteki. Z pewnością będzie interesującym materiałem dla badaczy języka, zwłaszcza rejonów północno-wschodniego pogranicza. Niewątpliwie może też zaciekawić wszystkich zainteresowanych życiem i działalnością redaktora "Kultury".
Co ciekawe, prof. Saloni podlaskiej księgarni przekazał już niegdyś część swojego bogatego księgozbioru. W jego podarunku znalazły się min. wydawnictwa słownikowe i opracowania dotyczące językoznawstwa.
justyna.f@bialystokonline.pl