Zadanie jednak nie było łatwe. Anglia, XVII wiek. Czasy, kiedy kobiety po raz pierwszy mogły oficjalnie pojawiać się na teatralnej scenie razem z mężczyznami. Robiły to już wcześniej, ale w przebraniach - za ujawnienie prawdy groziły tortury, a nawet stos.
Twórcy przedstawienia zadbali, byśmy poczuli klimat tamtych czasów. Przed budynkiem Teatru Dramatycznego płoną pochodnie, wewnątrz półmrok rozświetlają świece - są także elementem scenografii spektaklu, na użytek którego przestrzeń małej sceny zupełnie przearanżowano. Wije się na niej Aleksandra Maj, w roli Doll Common, garderobianej w czarnej sukni, z piracką przepaską na oku. W pełnej drapieżności opowieści przypomina, że w miejscu, w którym teraz jest teatr, kiedyś walczyły niedźwiedzie. Stąd aktorki nazywane są "stworzeniami scenicznymi". W teatrze prowadzonym przez Tomasza Bettertona spotykają się kobiety w różnym wieku i po różnych przejściach. Najstarsza, pani Betterton (Dorota Radomska) jest jego żoną. Gdy jeszcze było to zabronione, odważnie występowała na scenie w roli mężczyzny - teraz musi ustąpić miejsca młodszym aktorkom, np. Nell Gwyn (gościnnie Alicja Dąbrowska), sprzedawczyni pomarańczy o zniewalającej urodzie. Do teatru trafia przypadkiem, ma powiedzieć jedną kwestię. Zwraca na nią jednak uwagę obecny na spektaklu król. Dziewczyna zostaje jego kochanką, on proponuje jej dom, w zamian za porzucenie aktorstwa. U Bettertona grają też pani Farley (Justyna Godlewska-Kruczkowska) - zachodzi w ciążę, rodzi dziecko i kończy jako prostytutka pod teatrem, i pani Marshall (Agnieszka Możejko-Szekowska) - uwikłana w związek z lordem Oksford, który ma tragiczny finał.
Mocną stroną spektaklu jest wyraźnie feministyczny tekst autorstwa April de Angelis. Mimo osadzenia w czasach elżbietańskich, ma uniwersalny charakter i odnaleźć w nim można problemy współczesnych kobiet. W grze aktorskiej kipi od emocji - umiejętnie jednak stopniowanych - można się i wzruszyć, i uśmiechnąć. Jest wiele mocnych scen: tańcząca gigę Nell, pani Betterton ucząca gry aktorskiej z wykorzystaniem cyferblatu zegara, próba aborcji za pomocy wielkiej szpili czy rzucanie czarów na lorda, wkłuwając igły w "woskowego człowieczka". Do tego znakomite momenty z wystudiowaną, dziś przedziwnie wyglądającą, gestykulacją. Scenografia jest oszczędna, podobnie wpisujące się w klimat sztuki opracowanie muzyczne Damiana-Neogenna-Lindnera. Przepychem urzekają natomiast kostiumy. Warto dać się porwać teatralnemu, feministycznemu żywiołowi drzemiącemu w "Stworzeniach scenicznych".
Przeczytaj także:
Teatr jako miejsce walki o pozycję i godność. Premiera spektaklu "Stworzenia sceniczne" w Dramatycznym